Jestem właśnie u sąsiadów, przy płocie – to taki nasz mały, tradycyjny sposób na spędzanie czasu. Mieliśmy okazję spróbować właśnie krupnika śliwkowego, więc postanowiłem to zrobić i sprawdzić, czy rzeczywiście może mieć jakiś wpływ na poziom cukru we krwi. Wypiłem trzy kieliszki z sąsiadami, kulturalnie, żeby nie było. A teraz czekam na wyniki.

**Sprawdzamy wyniki po krupniku śliwkowym**

Po chwili testowania i monitorowania moich wyników na aplikacji, niestety, muszę przyznać, że nie jest najlepiej. Zaskoczyło mnie to, bo do tej pory inne alkohole, takie jak lubelska wiśniówka czy soplica cytrynówka, nie powodowały takiego wzrostu cukru. Krupnik jednak zrobił swoje – wyniki są wyższe o około 40 punktów.

**Dlaczego tak się dzieje?**

Zaczynam analizować skład krupnika i okazuje się, że to nie tylko liker na bazie miodu, ziół i przypraw. Krupnik ma również składniki, które mogą podnosić poziom glukozy, jak miód. Po tym jak dostrzegłem ten skład, stało się jasne, że miód w połączeniu z alkoholem może podnieść poziom glukozy we krwi.

**Hipoglikemia i nadmiar insuliny**

Ale patrzcie na ten wykres – po godzinie mam hipoglikemię, a moje wyniki spadają do poziomu blisko 70. Po alkoholu taki spadek to dość typowy efekt, ale warto zauważyć, że nadmiar insuliny i zmiany w poziomie glukozy mogą być bardzo nieprzewidywalne. Cukrzycy po takim likierze mogą mieć znacznie gorsze wyniki, dlatego zawsze warto być ostrożnym.

**Testowanie dla zdrowia**

Jestem osobą zdrową, nie mam cukrzycy, ale testuję, żeby wiedzieć na czym stoję. I chociaż krupnik śliwkowy był smaczny, to widzę, jak jego skład wpływa na moją glukozę. Z tego testu wynika, że nie ma co bagatelizować wpływu alkoholu na poziom cukru – nawet w takich produktach jak krupnik.

**Podsumowanie**

Takie eksperymenty pokazują, że warto testować, sprawdzać i monitorować, jak różne produkty wpływają na nasz organizm. Zanim sięgniesz po alkohol, zawsze miej na uwadze jego skład i potencjalny wpływ na poziom glukozy, zwłaszcza jeśli jesteś na diecie niskowęglowodanowej. Na zdrowie – ale z umiarem!